wtorek, 30 kwietnia 2013

Duże zwierzę

Jak podróżujecie?
Jakich zmysłów używacie?
Wydaje się wam, że wszystkich?
Co zapamiętujecie najbardziej?
Widok? Smak? Zapach?

W tym rzecz, że ja zapamiętuję przez dotyk.
Jeśli nie mogę czegoś dotknąć, pognieść, pomacać, to wcale tego nie było. Może to wynik terroru, który moi rodzice stosowali w dzieciństwie- nie można było dotykać prezentów leżących pod choinką, aż do oficjalnego ich otwarcia, pod groźbą, że nagle znikną.  I choć już całe lata jestem przekonana, że tak się nie stanie, to nawyk macania pozostał mi do teraz.

Lubię zgnieść dorodny owoc, by poczuć jego sok na rękach. Wkładam ręce do morza i przesypuję piasek przez palce. Jem rękoma.

Oczywiście, tak się roznosi zarazki, ale kto by się nimi przejmował, gdy jest się  na drugim końcu świata.

Jaka jest najbardziej wyjątkowa rzecz, której dotknęłam?
Słoń. A dokładniej trąba młodego słonia.

Skóra słonia jest twarda i szorstka. Nie przypomina żadnego innego zwierzęcia (no może nosorożca, którego pomacałam w berlińskim ZOO). Oczywiście młody słoń jest bardzo żwawy i skory do zabawy trąbą, więc nie było łatwo go po prostu złapać, ale już jeden banan sprawiał, że czuł się przekonany.

Najcudowniejsze w słoniowych trąbach i w słoniach generalnie są ich słoniowe włosy. Uczyłam się w prowincjonalnej szkole i na biologii ogólnie się nie znam, więc wiele lat mi zajęło, żeby zauważyć te słoniowe włosy. O ich obecności dowiedziałam się w nietypowy sposób. Jako pamiątkę z dalekiej Tajlandii, moja najdroższa rodzicielka, przywiozła mi pierścionek. Zrobiony z włosa łonowego słonia. Słowo daję, z włosa łonowego.

Ale przejdźmy trochę wyżej. Najbardziej owłosione są młode słonie. Mają grzbiet i trąbę porośnięte krótkimi, sterczącymi na wszystkie strony, brązowymi włosami. Starsze mają ich coraz mniej, aż pozbywają się ich zupełnie. No i tracą swój urok.

Moja zabawa ze słoniem polegała głównie na dokarmianiu go. A to fistaszkami, a to małymi bananami. Małe kręciły trąbami jak szalone, żeby tylko dorwać choć jednego, a starsze były bardziej wybredne, wiedziały, że prędzej czy później i tak je nakarmię. Najfaniejsze było jednak karmienie słoni papajami. Pokrojone w wielkie plastry, soczyste i dojrzałe papaje wzbudzały u mnie tyle samo apetytu co u słoni. Moim zadaniem było po prostu podać je prosto do trąby. Kiedy taki słoń wpakował sobie w pysk kawałek takiej papaji to szybko sięgał po następny kawałek. I tu pojawiał się problem. Jego trąba aż ociekała od śliny. Tak, słoniowej śliny też dotykałam. Nic nie było w stanie zepsuć mi zabawy, a ponieważ wszyscy dookoła się brzydzili, to ja korzystałam.

Ech... o słoniach mogłabym pisać i pisać. To niesamowite zwierzęta. Piękne i mądre. Z błyskiem w oku i nieokrzesaną radością ukrytą w wielkim cielsku.

Kolejne wyzwanie?
Kąpiel ze słoniem, koniecznie. Nie udało się w Malezji, ale czuję, że to nie była moja ostatnia szansa.

Kto jest bardziej zadowolny?
   
Sierściuch!
Buziak w trąbę! 
Papaje <3